Na początek.

Wszystko zaczęło się od eksperymentalnego fanpage'a na Facebooku - czy można dotrzeć do ludzi pisząc ściany tekstu i bardzo rzadko poka...

poniedziałek, 23 października 2017

Trochę gdybania o podatkach, ale co ja mogę jak już się głowią nad tym i Pikety i Gates...

Podatki to ostatnio głośny temat, więc trochę o podatkach. Dziś teoretycznie, następnym razem o propozycjach rządu.
Na początek kilka założeń
Podatki są potrzebne.
Redystrybucja jest potrzebna.
Zarówno skrajny wolny rynek (porównajcie: rządy Pinocheta w Chile, Wielki kryzys) jak skrajny etatyzm (ZSSR, Chiny Mao, Kuba, Kambodża Pol Pota) prowadzi do zbiednienia znacznych grup społeczeństwa.

Problemy z podatkami:

1) Opodatkowanie pracy
Najczęstszy i przypuszczalnie jeden z najlepszych systemów redystrybucji - progresywne podatki dochodowe rodzą często uzasadnioną złość lepiej zarabiających. Oczywiście argument, że Ci którzy zarabiają więcej pracują lepiej (czy członek zarządu kolei pracuje lepiej od konduktora?) jest nie trafiony. Ale już taki, że kara się za samą pracę jak najbardziej.
Z drugiej strony podatek liniowy nie starczy na skuteczne zasypanie nierówności społecznych.
Superpodatki (w stylu 75% podatek dochodowy dla najwięcej zarabiających) wydają się skrajnie złodziejskie. Z drugiej strony z pewnością znacząco ograniczyły by już samą chęć wypłacania gigantycznych pensji (aktorom, piłkarzom, prezesom zarządów - czy im się należy, to już raczej kwestia filozoficzna). Jedno jest pewny taki podatek nie może działać jeśli nie jest globalny (co pokazuje przykład Francji).

2) Opodatkowanie kapitału.
Dochody kapitałowe wydają się być zaprzeczeniem demokratycznych i merytokratycznych podstaw społeczeństw zachodnich - progresywny podatek od zysków kapitałowych (tak by opodatkować ludzi, którzy zarabiają pieniądze a nie zbierają na starość) wydawał by się dobrym krokiem w stronę ograniczenia nierówności. Jednak znowu potrzebujemy go w skali globalnej, lub chociaż Europejskiej jeśli chcemy uniknąć zbytniego odpływu kapitału do krajów, które takie podatku nie wprowadzą.

3) Podatek obrotowy
Bardzo ryzykowny, bo ograniczający inwestycje, jednak również mogący służyć powstrzymaniu wypłukiwania zysków za granicę, czy ukrywanie w kosztach faktycznych dochodów. Przy odpowiednio ustawionych progach może okazać się skutecznym batem na wielkie korporacje. Jedno jest pewne zrobią one wszystko, żeby uniemożliwić wprowadzenie takich podatków.

4) Podatek od towarów luksusowych.
Czyli dodatkowy podatek odprowadzany (podobnie jak VAT) przy zakupie pewnych towarów. Wydaje się najbardziej logiczny i najuczciwszy - Kupujesz jacht za 10 milionów dolarów? Dorzuć jeszcze 5 na społeczeństwo, które nic nie będzie miało z Twojej rozpusty. Znów problem jest jeden - podatek taki musiał by być globalny.
Podsumowując - jeśli chcemy rozwiązać problem szybko rosnącego rozwarstwienia społecznego musimy szukać rozwiązań globalnych. Inaczej nic z tego nie będzie.

poniedziałek, 16 października 2017

"A wszyscy tacy sami, a wszyscy z jednej gliny..."

Fascynuje mnie pewna rzecz - libertarianie, anarcho-kapitaliści i tym podobni walczą z obecnym ustrojem gospodarczym na świecie twierdząc, że to socjalizm, który za dużo daje biednym, za dużo zabiera przedsiębiorczym. Socjaliści, zieloni, socjaldemokraci itd. walczą z obecnym ustrojem na świecie twierdząc że jest kapitalizmem, w którym bogacą się najbogatsi a cała reszta biednieje.
Może warto usiąść i zastanowić się co naprawdę jest nie tak z gospodarką światową i ustrojami gospodarczymi w państwach. Tak, żeby bogacić mogli się wszyscy.

Disklajmer: Tytuł jest cytatem z piosenki Artura Andrusa "Glany i pacyfki"

poniedziałek, 9 października 2017

Katalonia jeszcze raz, na spokojnie

Zarówno władze w Madrycie jak i w Barcelonie są, przepraszam za wyrażenie, w dupie. Na swoją własną prośbę. Chociaż zdecydowanie bardziej do tej tragicznej sytuacji przyczyniły się władze Hiszpańskie z premierem Rayojem na czele.
Madryt zdecydował się pójść na konfrontację. Użył przemocy. Zastraszał. Groził. Postawił rząd Kataloński pod ścianą. Zostawił im wybór - ogłosić niepodległość, albo skompromitować.
Zresztą wyobraźmy sobie sytuację, w której referendum jest przeprowadzone w spokoju i z błogosławieństwem władz centralnych. Przy braku progu frekwencji do urn idzie większość. Głosy rozkładają się po równo, a Barcelona w najlepszym wypadku może wykorzystać wyniki do wzmocnienia autonomii i swojej pozycji względem Madrytu.
Niestety starły się dwie nacjonalistyczne opcje. Efekt może być opłakany. Winna jest też Europa, nie tylko tego, że nie zareagowała na przemoc. Trzeba było tworzyć Państwo Europa, Europę Regionów, kiedy jeszcze było to możliwe. Państwo Europa silne swoimi patriotycznymi regionami, było by zdecydowanie silniejszym i pewniejszym tworem niż Europa Narodów, rozrywana przez nacjonalistyczne egoistyczne dążenia.

poniedziałek, 2 października 2017

Katalonia, samostanowienie, demokracja...

Stary Sizet kiedyś mówił mi -
staliśmy w bramie, był świt,
gdyśmy czekali na słońca wschód
i samochodów rósł szum.
Mówił: czy muru nie widzisz?
Wszystkich nas trzyma ten mur
Gdy nie będziemy bronić się
Zagrodzi nam każdą z dróg
 L.Lach L'estaca, słowa polskie Filip Łobodziński


Sytuacja w Katalonii zmusza do smutnych przemyśleń. Żyjemy w dziwnych (i, niestety, ciekawych) czasach, skoro państwo należące do UE może swobodnie pałować obywateli, którzy chcą po prostu zagłosować. Można pominąć prawo narodów do samostanowienia się (bo nie oszukujmy się, Katalończycy są narodem i mają tradycje niepodległościowe większe niż na przykład taki Śląsk. Natomiast Śląsk ma tradycje niepodległościowe większe niż takie Białoruś czy Łotwa, które są suwerennymi państwami).
Możemy pominąć kwestię, czy mieli prawo do takiego referendum. Mało które państwo ma konstytucyjnie zapisaną możliwość rozłamu.
Można było to zrobić inaczej, pozwolić na spokojnie zagłosować mieszkańcom Katalonii, którzy zapewne opowiedzieli by się za pozostaniem w Hiszpanii. Tak jak to miało miejsce w wypadku szkockiego referendum niepodległościowego. Można było działać tak jak pani burmistrz Barcelony, przeciwniczka niepodległości, ale zwolenniczka referendum.
Hiszpańskie władze zdecydowały inaczej. Groźby, szykany, wysyłanie policji do lokali wyborczych. Prowokowanie i pałowanie tłumu, także kobiet, ludzi starszych, być może młodzieży.
Symboliczna jest scena, w której policjant wyciąga człowieka z lokalu wyborczego za włosy. Nie znamy kontekstu, nie znamy szczegółów. Ale tak powstają symbole, oto przedstawiciel aparatu opresji za wszelką cenę chce uniemożliwić obywatelowi głosowanie. Docierają do nas inne obrazki - policjanci atakujący katalońskich strażaków, próbujących chronić demonstrantów. Zakrwawiona twarz starszej kobiety. Niewiele ma to wspólnego z demokracją. A może wystarczyłoby przeczytać parę książek, jeśli nic bardziej skomplikowanego to może chociaż kilka późniejszych powieści Terry'ego Pratchetta*
Pratchett przypomina o kilku prostych faktach, które sprowadzają się do tego, że tłumu nie należy prowokować. Zwłaszcza pokojowego tłumu, bo kończy się to tragedią.
Nie chce się wypowiadać w kwestii niepodległości Katalonii, ale wiem jedno - nie chciał bym żyć w kraju, w którym władza odmawia Ci demokratycznego prawo do głosowania.

----
* każdy polityk zatrudnia doradców, pewnie byli by mu wstanie pomóc z interpretacją trudniejszych fragmentów.